Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przez tę pierś chyba dostanie,
Jak przez mur dyamentowy,
Mego xięcia

(Do Fernanda.)

O! mój Panie !
O mój xiąże krzep się w so bie.
Teraz, teraz ja przy tobie        305
Aż do śmierci.

KRÓL.

Stój, co słyszę?
Xięcia Fernanda oglądam?
Większego łupu nie żądam.
I ten wielki dzień zapiszę
Pomiędzy najszczęśliwszemi. –        310
Zatrzymać ludu zagładę.
A ty – królowi téj ziemi
Fernandesie, oddaj szpadę.

Wchodzi MULEJ.
MULEJ (Na stronie.)

Co widzę? o! biada jemu!

DON FERNAND (Oddając szpadę.)

Królowi tylko samemu        315
Oddaję ten oręż święty,
Nie chcąc jak desperat ginąć.

BRYTASZ (Wstając.)

Jak widzę próżne wykręty!
Z łańcuchem nie można się minąć.

Wchodzi DON HENRYK.
DON HENRYK.

Ach! co widzę? brat mój wzięty!...        320

DON FERNAND.

Patrzaj, ale boleści nie wydawaj głosem.
Bo to, mój miły bracie, zwycięstwo nad losem,
Jeśli go człek wolny umie
Upokorzyć i poddać pod jarzmo swéj dumie.