Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I do śmierci tak zostanie.
Ach! bo ta miłość, Hiszpanie!        130
W zawiązkach swoich tak drobna,
Zaczęta w dzieciach tak tkliwie;
Taka zda się niepodobna
(Gdy sobie serce tłómaczy)
Ani się skończyć szczęśliwie,        135
Ani się skończyć inaczéj;
Ani się mogąca dźwignąć,
Ani zerwać, ni ostygnąć...
Z tą miłością wychowani
Rośliśmy, Panie, oboje.        140
I dziś zarówno nas rani
Ta miłość, w serc naszych dwoje;
Ciskając razy nieomylne,
Na serce słabe i silne...
Ach... z mojém tak uczyniła        145
Jako woda z marmurami;
W które ciągle bije łzami;
I tak będzie ciagle biła,
Ciągle biła, aż je strawi,
I w marmurze ślad zostawi;        150
Tak łzy me nowe i nowe
Na serce pięknéj spadały;
Aż serce twarde, ze skały,
Serce jéj dyamentowe,
Na które sto razy spadły;        155
Przegryzły na wskróś i zjadły...
Ach, i nie moje to cnoty,
Że teraz serc naszych dwoje,
Są, jakoby dwa powoje,
Wzajemnemi wite sploty.        160
W tym stanie, przeżyłem lata,
Zapomniawszy prawie świata.
Rozpływając się w jéj wdziękach,
W pierwszej miłości jutrzenkach;
Pijąc pierwsze tajemnicze        165
Troski i pierwsze słodycze: –
Gdy oto, w nieszczęsnéj chwili,
Rozstałem się z nią na czas krótki;