Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/765

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wał się w nastroju ducha bardziej dojmującym od wyrzutów sumienia, którego echo dostrzegamy w zeznaniach, obronie, nawet w kłamstwach morderców. „Dlaczego zrobiłem to, a nie tamto, czyż popełniłbym taką niezręczność, gdybym był naprawdę zabójcą”.
Ludzie ci widzą wtedy dopiero wszystkie słabe strony swej zbrodni i odrabiają ją nieustannie w myśli, poprawiając to, co było chybione. Bradley więc także powtarzał sobie wciąż, że powinien był użyć innych sposobów do nasycenia swej zemsty.
Nieźle to napaść na wroga z tyłu, i to wieczorem nad rzeką, ale należało wybrać inne miejsce, gdzie rzeka jest głębsza lub brzeg wyższy. Można też było użyć innej broni, np. pistoletu, lub ogłuszyć go odrazu pierwszym ciosem, gdy tymczasem kochanek Lizy miał czas odwrócić się i pasować się z nim przez czas jakiś.
A jednak nazajutrz znalazł się w sali szkolnej w oznaczonej godzinie i z twarzy jego nie można było wyczytać na pozór przynajmniej trawiącej go męki wewnętrznej. A przecież, wykładając szkolne przedmioty swym uczniom, odtwarzał sobie wciąż w duchu wczorajszy zamach i, stojąc z kredą przy tablicy, miał prawie ochotę wyrysować brzeg rzeki, na którym odbyła się katastrofa.
Wieczór tegoż dnia malutka miss Peecher siedziała w swem oknie z ulubioną, nieodstępną uczennicą, śledząc z niepokojem władcę swego ser-