Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/754

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszystkich innych punktach, a słaba na tym. Musi też być posłuszną naturze swojej, jak ja mojej, i w tem tkwi fatalność dla nas obojga. — Szedł zamyślony, prowadząc swoją analizę.
— A gdybym się z nią ożenił? — Zatrzymał się przy tej myśli. — Zadziwiłbym czcigodnego mego rodzica, aż do ostatnich granic jego czcigodnego światopoglądu. Już wiem, coby mi na to powiedział: Bałeś się żenić z majątkiem i imieniem, z obawy, iż jedno i drugie znudziłoby cię wkrótce haniebnie, a czy masz jaką rękojmię, że nie doświadczysz tej samej piekielnej nudy, żeniąc się z osobą, która nie ma majątku, ani imienia? Rad nie rad przyznaćbym musiał czcigodnemu rodzicowi, że rozumuje konsekwentnie. Ale niech mi kto dowiedzie, że uczucie moje dla Lizy nie jest poważne, że nie narzuciło mi się niejako wbrew mojej woli, że mam już dość tego rozdźwięku, który się zakradł pomiędzy mną a jakimś obcym mi Wrayburnem, który odgrywał brzydką rolę w tej całej historyi. — „Eugeniuszu! Eugeniuszu! To wszystko nie podoba mi się“, — powiedziałby Mortimer i miałby zupełną słuszność. — Próbował myśleć o czem innem, ale powracał wciąż do przerwanego tematu.
— Jakież porównanie może być pomiędzy kobietą, którą mi ojciec wybrał, na zimno, a tą, którą ja sam sobie wybrałem, która pociąga mnie ku sobie z każdym dniem mocniej, a przytem te jej oczy! — ach głupcze, po co to całe rozumowanie. Odejść od niej? — nigdy, raczej powrócić do niej.
Spojrzał na niebo, gdzie zeszedł już był księżyc i gwiazdy przebłyskiwać zaczynały na tle po-