Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/712

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wiem o tem, kochanko, ale ustępuje cię chętnie Johnowi.
— Jakto, mój panie, nie jesteś zrozpaczony?
— Bo widzisz, moje dziecko, nie tracę cię, mimo to.
— Biedny Pa, to prawda, nie tracisz mnie, owszem, zyskujesz syna, bo John będzie dla ciebie taki sam, jak ja.
Kładzie paluszek na ustach Johna i Pa i wreszcie na własnych.
— Teraz jesteśmy na dobre złączeni wszyscy troje.
Bella musi wszakże zaniechać tych praktyk, bo oto wchodzi z zupą wspaniały dżentlmen, w czarnym fraku i białej krawatce, wyglądający daleko uroczyściej, niż pastor, który dawał jej zrana ślub. Dżentlmen ów odbywa na stronie cichą naradę z Johnem w sprawie win i potraw, a czyni to z taką powagą, jak gdyby dawał posłuchanie jakiemuś podwładnemu. Ale za to co za obiad! Ryby wszystkich mórz, zmieszane w jednym pasztecie, potrawy przyprawione z bezprzykładnym smakiem, przystawki, jakie nie zawsze spotkać można nawet w Greenwich. Wina zlane z pewnością do beczek gdzieś w złotym wieku, a odkorkowane teraz w tym dniu uroczystym. Najzabawniejsze jest to, że Bella i John umówili się udawać stare małżeństwo, które przyszło tu dla obchodzenia rocznicy ślubu; mimo to, majestatyczny dżentlmen z restauracyi wie doskonale, jak rzeczy stoją, jakgdyby sam ślub dawał młodej parze i przychyla się łaskawie do wzięcia udziału w mistyfikacyi i postępuje jak czło-