Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/702

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chcecie mnie zrobić żebrakiem?
— Jakto, przecież mieć będziesz tyle, co my, a w czemże jesteś lepszy od nas?
— Zmiłujcie się — zaprotestował jeszcze spadkobierca — dajcie mi czas do namysłu. Nie mogę przecież decydować się tak łatwo na własną ruinę.
Wtedy Silas Wegg oświadczył, że nie leży w jego zamiarach udzielać p. Boffenowi najmniejszej zwłoki.
— Cóż robić? — odparł biedak po krótkiem wahaniu — muszę ustąpić, ale wpierw pokażcie mi ten testament.
Silas, który pragnął jaknajprędzej ubić sprawę, porwał pod ramię nieszczęśliwego spadkobiercę, włożył mu na głowę kapelusz i przynaglał do pośpiechu. Udać się mieli wszyscy trzej do mieszkania anatoma, gdzie znajdował się dokument. W gruncie nie Silas Wegg sprowadził pana Boffena, ale przeciwnie spadkobierca służył mu za przewodnika, był jednak mocno zamyślony, skutkiem czego wprowadzał często swego literata w ostre kolizye z przechodniami, tak prawie, jakby to czynił roztargniony pies, prowadzący ślepego. Szli tak pośpiesznie, że rudy anatom, który zamykał pochód, zaledwie mógł im nadążyć; to też, przybywszy na miejsce, Silas był tak spocony, że musiał osuszać sobie głowę chustką od nosa. Wenus zasłonił okna od wewnątrz, nie chcąc pozbawiać publiczności ciekawego widowiska, jakie przedstawiały fechtujące się żaby, poczem zauważył, że czas już zaprodukować testament.