Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/636

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pan Boffen wybełkotał kilka słów pożegnania, nie dowierzając jeszcze,
— Nagadałam panu przykrych rzeczy, ale nie żałuję tego, bo pan byłeś niegodziwy dla pana Rokesmitha, ale dla mnie byłeś pan dobry i nie zapomnę o tem. Uścisnęłabym nawet panu rękę, gdybym wiedziała, która z nich uchroniła się od zarazy.
— Weź chyba lewą, — wyszeptał pan Boffen, — bo nie dusi grosza, jak tamta.
Bella chwyciła jego rękę i przycisnęła ją sobie do serca.
— Ta ręka była dla mnie niezmiernie dobrą i powinnam ją za to ucałować, ale odpycham ją za niesprawiedliwość jej względem pana Rokesmitha.
Bez względu na to orzeczenie, dziewczyna rzuciła się na szyję panu Boffen i uściskała go mocno, potem wyrwała mu się i uciekła do swego pokoju. Znalazłszy się tam, powysuwała wszystkie szuflady, rozrzucała w największym nieładzie różne rzeczy, a potem siadła na ziemi i zaczęła gorzko płakać.
Zwinęła następnie mały pakiecik z drobiazgów, które były osobistą jej własnością, odrzucając wszystko to, co dostała kiedykolwiek od państwa Boffen.
— Zostawię im wszystko. Od dziś rozpoczynam nowe życie — powtarzała sobie. Chcąc wprowadzić najściślej w czyn pomienione postanowienie, rozebrała się, zrzucając z siebie kosztowną, jedwabną suknię, którą miała na sobie, i włożyła zapomnianą już od dawna w szafie wełnianą sukienkę, w której przybyła tu z domu rodziców. Odszukała