Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/637

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

też biały kapelusik, który utwierdziła z fantazyą na swych czarnych lokach i spojrzała po raz ostatni na swój śliczny pokoik, zbytkowne gniazdko, ulepione dla niej z takiem staraniem.
— Bywaj zdrów, mój pokoiku, byłeś dla mnie zawsze dobry, bywaj zdrów.
Wyszła na korytarz, a potem do sieni, unikając spotkania z kimkolwiek z domowników. Droga prowadziła ją obok pokoju sekretarza, którego drzwi były otwarte, Zajrzała do niego przelotem, a biurko zupełnie puste objaśniło ją, że Rokesmith już odszedł. Dotknęła klamki i przymknęła drzwi, a potem pochyliła się i mimo, że to był tylko zbiór drzewa i żelaza, przycisnęła do nich usta.
— Idę do mego Pa, — powtarzała, dodając sobie odwagi, — idę do mego Pa.

KONIEC TOMU CZWARTEGO.