Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/635

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Daj pokój tym dzieciństwom, zostaniesz u nas i wszystko się jakoś ułoży.
— Nigdy, miałabym sama dla siebie wstręt i pogardę, gdybym została.
— Pamiętaj, moja droga, że jeżeli wytrwasz w tem niedorzecznem postanowieniu i odejdziesz od nas, to będzie już na zawsze.
— Tak też i ja rozumiem, — odcięła Bella.
— I że ten posag, który mieliśmy ci dać...
— Czy pan sobie wyobraża, że przyjęłabym od pana choć jeden grosz? Niema na świecie siły, któraby mnie do tego zmusiła.
Ale trzeba było pożegnać się z panią Bofen, co przyszło Belli o wiele trudniej. Wrażliwa dziewczyna rzucała się z płaczem w objęcia wypróbowanej przyjaciółki, kołysząc ją to na prawo, to na lewo.
— Droga ty, kochana, miła, — powtarzała. — Bądź pewna, że nigdy o tobie nie zapomnę i będę cię zawsze kochała, jak najlepszą z kobiet. Choćbym oślepła kiedyś i ogłuchła od starości, będę zawsze widziała przed sobą twoją kochaną twarz i słyszała twój drogi głos.
Pani Boffen, niemniej wzruszona, oddawała jej uściski, nazywając ją najukochańszą córeczką. Słowa te powtarzała w nieskończoność, nie mogąc się zdobyć na żadne inne, Wreszcie Bella wypuściła ją z objęć i, ulegając jednemu z tych nagłych popędów, które dodawały jej tyle uroku, stanęła z zuchowatą miną przed panem Boffen.
— A teraz możesz się pan ze mną pożegnać.