Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/634

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skąpców, o których czytałeś. Nie byłeś też pan nigdy godny obcować z takim prawdziwym dżentlmenem, jakim jest pan Rokesmit.
— Spodziewam się, miss Bello, — rzekł surowo pan Boffen, — że nie zechcesz porównywać mnie z tym sekretarzem.
— Naturalnie, że nie — odparła Bella, potrząsając hardo czarnymi lokami i prostując się w całej wysokości, która nie była znaczna. Swoją drogą wyglądała piękniej, niż kiedykolwiek w tem swojem oburzeniu. — Z pewnością, że nie! — powtórzyła, — bo pan Rokesmith jest tysiąc razy więcej wart, niż pan i tysiąc razy więcej dbam o jego szacunek, niż o pańskie poważanie, i tak już będzie zawsze, chociażby on był zamiataczem ulic, a pan jeździł złotemi karetami i obryzgiwał go błotem.
— A to dobre sobie! — oburzył się pan Boffen, otwierając szeroko oczy.
— Wiedz pan o tem, — mówiła dalej Bella — że ile razy próbowałeś pan wynosić się nad niego, poniżałeś się tylko sam w moich oczach, on był wtedy panem, a pan sługą. Od tego właśnie czasu pokochałam go i będę zawsze kochała i chlubię się z tego.
Po tym nowym wybuchu nastąpiła nowa reakcya łez, co udobruchało pana Boffen.
— Nie bój się, Bello, — mówił, — nie gniewam się wcale na ciebie za to wszystko, coś mi tu nagadała i gotów jestem zapomnieć o tych fochach panieńskich. Nie gniewam się na ciebie,
— Ale ja się gniewam, — odparła przez łzy Bella.