Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rynarza, rzucała się na nią natychmiast, oczywiście w przenośni. A przecież nie była to zła dziewczyna, gdy uwzględnimy zwłaszcza warunki, w jakich wzrosła i doświadczenie życiowe, które ukazywały jej wszystkie zjawiska pod pewnym tylko kątem.
Patrząc na przechodzące wesele, wiedziała z góry, że będzie to związek dwojga ludzi, uprawniających ich do wiecznych swarów i bójek. Dziecko nowoochrzczone było w jej oczach bezbronnem stworzeniem, którego nikt nie potrzebuje i które wszyscy będą bili i poniewierali, dokąd samo nie urośnie na tyle, aby bić i poniewierać innych. Każdy ojciec rodziny był w jej oczach sobowtórem jej własnego ojca, od którego nie zaznała nic, prócz kułaków i razów, zadawanych jej rzemiennym pasem.
To też przyznacie sami, że, uwzględniwszy to wszystko, Placencya Riderhood miała raczej dobrą naturę. Tkwił w niej nawet pewien pierwiastek romantyczny, a gdy stała w letni wieczór, oparta o drzwi swej chałupy, widok zachodzącego słońca budził w niej dalekie marzenia.
Przed oczyma przesuwała się może świetlana wizya jakiejś dalekiej wyspy, rzuconej na oceanie, skąpanej w słońcu i przesyconej aromatem bujnego kwiecia. Myślała wtedy, jak słodko byłoby błąkać się tam pod cieniem rzadkich i osobliwych drzew, w towarzystwie miłego sobie człowieka, oczekując na przybycie okrętu z Europy, któryby przywiózł wielu majtków, bo marynarze stanowili niezbędny składnik wymarzonego raju Placencyi Riderhood.