Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— On ma czółno.
— A czy to daleko?
— Co? — spytał ostrożnie chłopak, dając wzrokiem nura w stronę pielgrzymów.
— Mieszkanie twego ojca.
— Daleko, panie, ale ja przyjechałem tu dorożką, która właśnie czeka na zapłatę. Byłem pierwej w kancelaryi pana ale tam pisarz powiedział mi, że pana tu znajdę.
W zachowaniu się chłopaka uderzała dziwna mieszanina nieokrzesania i częściowej ogłady.
Głos miał ochrypły, rysy twarzy grube, ale ubrany był czysto, umiał widocznie pisać, a pożądliwy wzrok, jakim pożerał książki, stojące na pułkach bibliotecznych, wskazywał na szczere zamiłowanie, jakie musiał mieć do czytania.
— Czy próbowaliście przywołać do życia topielca? — spytał jeszcze Mortimer, szukając kapelusza.
— Och, panie! — zawołał chłopak — gdybyś go pan widział, przekonałbyś się sam, że jest prawdziwszym nieboszczykiem od wszystkich Egipcyan, utopionych w morzu Czerwonem.
— Skądże ty wiesz o morzu Czerwonem?
— Ze szkoły, panie, tam uczono nas tej historyi.
— Więc ty chodzisz do szkoły?
— Tak, panie, ale nie trzeba tego mówić ojcu, boby mnie wypędził. To moja siostra posyła mnie do szkoły cichaczem.
— Masz, jak widzę, dobrą siostrę.