Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ręce. Nie przyszło to z łatwością. Przywołano najpierw Poddle i Doddle, które siadały kolejno na kolanach obcej pani. Jonny patrzył na to z pod oka a przekonawszy się, że dzieci zsadzone zostały bez żadnego uszczerbku dla siebie z tego niebezpiecznego stanowiska, pozwolił się tam z kolei umieścić. Nie był jednak wcale zadowolony, o czem świadczyła jego zachmurzona buzia i naprężone sztywnie ramionka. Zwolna jednak pani Boffen zaczęła mu szeptać takie cuda o prześlicznych zabawkach, jakiemi go obdarzy, że mały dżentlmen, raczył spojrzeć na nią trochę przychylniej, trzymając piąstkę w buzi, a gdy usłyszał o dużym koniu na kółkach, który go powiezie prosto do cukierni, gdzie dostanie mnóstwo ciastek, pozytywny malec dał się do reszty przebłagać i śmiał się rozkosznie wraz z Poddle i Doddle. Zachwycona swoim sierotą, pani Boffen pożegnała wreszcie wdowę Higden i powróciła do gospody pod trzema srokami, odprowadzona tam krótszą i lepszą drogą przez usłużnego Salopa. Furman z głową w kształcie młotka spojrzał z niewymowną pogardą na niezgrabnego wyrostka, poczem powóz ruszył i pani Boffen wraz ze swym sekretarzem powróciła do Londynu. Rokesmith, odprowadziwszy swą chlebodawczynię, wracał do swego mieszkania w domu Willerów i szedł drogą, prowadzącą między polami — zrobił to może mimowolnie, a może spodziewał się spotkać tu Bellę, która spacerowała wieczorami. Przeczucie to nie zawiodło go — ładna miss szła właśnie z oczyma spuszczonemi na książkę. Bella nie nosiła już żałoby, ubierała się