Przejdź do zawartości

Strona:PL C Dickens Wspólny przyjaciel.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Najzupełniej — odparł Rokesmith, żegnając ukłonem swego pryncypała.
Zostawszy sam, pan Boffen spojrzał dokoła siebie, zacierając ręce z zadowoleniem.
— No! — rzekł do siebie — jeżeli jeszcze Silas Wegg zgodzi się na to, co mu zaproponuję, wszystko już pójdzie gładko, jak po maśle.
Ale Silas potrafił już w przebiegłości swojej opanować swego chlebodawcę i wziął zupełnie górę nad tą prostą, szczerą naturą. Zwycięstwa takie są zjawiskiem powszedniem i zdarzają się codziennie. Inna rzecz, czy są trwałe. Narazie więc uczciwy i szczodry Boffen był nieświadomie narzędziem w rękach chytrego Silasa Wegg i, robiąc wszystko to, co się tamtemu podobało, troszczył się jeszcze nieustannie, aby nie urazić swego literata i nie dotknąć go brakiem szczerości. To, co chciał zaproponować Silasowi Wegg, miało być spełnieniem najskrytszych marzeń podstępnego straganiarza, a przecież poczciwy spadkobierca dręczył się cały dzień i niepokoił, czy jego lektor nie posądzi go o brak delikatności.
Przyszła wreszcie godzina, o której Wegg wtajemniczał państwa Boffen w okoliczności, towarzyszące upadkowi państwa rzymskiego, rozdzielonego już na dwa cesarstwa. W tym czasie Noddy Boffen śledził z żywem współczuciem tragiczne losy dzielnego wodza, z którego Wegg uczynił naprędce Anglika, przezwawszy — Bully — Sorins, — w którym jednak światły czetelnik odkryje zapewne bez trudności słynnego Belizaryusza. Ale dnia