Przejdź do zawartości

Strona:PL Balzac - Ojciec Goriot.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Robić taką rzecz za tak małą kwotę! Dla sumienia, to wychodzi na jedno, a ja muszę uspokoić swoje sumienie.
— Upewniam pana, rzekł Poiret, że panna Michonneau ma bardzo czułe sumienie, nie mówiąc że jest to osoba nader miła i inteligentna.
— Zatem, podjęła panna Michonneau, niech pan da trzy tysiące, jeżeli to jest Ołży-śmierć, a nic, jeżeli porządny człowiek.
— Stoi! rzekł Gondureau. Ale pod warunkiem, że załatwimy się z tym jutro.
— Jeszcze nie, drogi panie, muszę poradzić się spowiednika.
— Filutka! rzekł agent, wstając z ławki. Do jutra tedy. A gdyby pani potrzebowała pilno ze mną mówić, przyjdź pani na uliczkę św. Anny, w rogu dziedzińca Sainte-Chapelle. Są tylko jedne drzwi. Pytać o pana Gondureau.
Bianchon, który wracał z wykładu Cuviera, zwrócił uwagę na oryginalny przydomek Ołży-śmierć, który dobiegł jego ucha, oraz usłyszał owo: Stoi! słynnego naczelnika policji.
— Czeanu pani nie dobije sprawy? To by dało trzysta franków dożywocia, rzekł Poiret do panny Michonneau.
— Czemu? rzekła. Ależ trzeba się zastanowić. Gdyby pan Vautrin był tym Ołży-Śmierć, może korzystniej byłoby z nim się ułożyć. Tak, ale prosić go o pieniądze, to by znaczyło ostrzec go, a ten człowiek byłby zdolny dać nogę gratis. To byłby szkaradny psikus.
— Gdybyśmy go nawet uprzedzili, rzekł Poiret, czyż ten jegomość nie mówił, że on jest pod dozorem? Pani zaś straciłaby wszystko.
— Przy tym, pomyślała panna Michonneau, ja nie lubię tego człowieka! Zawsze ma mi tylko coś przykrego do powiedzenia.
— Ze wszystkich względów, dodał Poiret, tak będzie lepiej. Wedle tego co mówił ten pan, który wydaje się bardzo przyzwoity człowiek, obowiązkiem obywatelskim jest uwolnić społeczeństwo od zbrodniarza, choćby nawet był pełen cnót. Czym skorupka nasiąknie, tym trąci. Gdyby mu przyszła ochota wymordować nas wszyst-