Strona:PL Balzac - Gabinet starożytności.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tonąć w miłości malującej się w jej rysach, tonęła w głębokich refleksjach zachowywanych dla siebie; nie chodzi o to, mój drogi... (Anioł był już tylko tem). Myślmy o tobie. Tak, wyjedziemy, im wcześniej, tem lepiej. Urządź wszystko: pójdę z tobą. To pięknie tak rzucić Paryż, świat. Przygotuję wszystko w ten sposób, aby nikt się niczego nie domyślił.
Te słowa Pójdę z tobą! powiedziane były tak, jakby je powiedziała w owej epoce panna Mars aby wstrząsnąć dwoma tysiącami słuchaczy. Kiedy istota taka jak księżna de Maufrigneuse czyni w podobnem zdaniu taką ofiarę miłości, spłaciła swój dług. Czy podobna jej mówić o poziomych szczegółach? Wikturnjan tem lepiej mógł ukryć sposoby których zamierzał użyć, iż Djanie nie postało w głowie pytać go o to; wciąż była w roli zaproszonej, jak powiadał de Marsay, na strojną różami ucztę, którą każdy mężczyzna winien był jej zastawić. Wikturnjan nie chciał odejść bez przypieczętowania tej obietnicy; potrzebował zaczerpnąć w swojem szczęściu odwagi na czyn, który będzie (tak sobie powiadał) źle tłómaczony; ale liczył (to go zdecydowało) na ciotkę i na ojca iż stłumią sprawę, liczył nawet jeszcze na Chesnela że wymyśli jakąś transakcję. Zresztą interes ten to był jedyny sposób zaciągnięcia pożyczki na dobra rodzinne. Mając trzysta tysięcy franków kochankowie mogliby żyć szczęśliwi, ukryci w jakimś pałacu w Wenecji; zapomnieliby tam o świecie! Opowiedzieli sobie swój romans z góry.
Nazajutrz, Wikturnjan sporządził przekaz na trzysta tysięcy franków i zaniósł go do Kellerów. Kellero-