Strona:PL Aleksandra Humboldta Podróże po Rossyi 01.djvu/016

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kiedy podróżni późno wieczorem przybyli do końca niziny, naprzeciw Memla, ujrzeli ze smutkiem, że zatoka pokryta była krą i że niepodobieństwem było dostać się wtedy do Memla. Musieli tedy czekać nim kra minie w jedynéj znajdującej się tu austeryi, zowiącéj się Sandkrug.
Kra tymczasem następnego dnia była jeszcze gęstszą, i całe dwa dni upłynęły, nim przewóz przez zatokę mógł być uskutecznionym. Prąd, który zwykle najsilniejszym jest na wschodnim brzegu, zwrócił się wtedy na leżący po téj stronie zachodni brzeg, a massy lodowe ścieśnione w wązkim kanale, tak dalece podmyły stromy, na 60-80 stóp wysoki piasczysty brzeg, że ten się ciągle obrywał. Jeszcze przed przybyciem podróżnych znaczny kawał brzegu został oderwanym, i obrywanie się to trwało z coraz większą mocą, dwudziestego przed ich oczyma, tak, że gospodarz Sandkrugu widział się zmuszonym rozebrać młyn wietrzny, któremu groziło niebezpieczeństwo. Dwudziestego pierwszego miejsce to, na którém przedtém podróżni stali, znikło, i kiedy Humboldt i jego towarzysze 22 rano opuszczali Sandkrug, zajmowano się rozbieraniem drugiéj budowy, stojącéj bliżéj brzegu od właściwego mieszkalnego domu, a która, według opowiadania gospodarza przed kilką dniami stała jeszcze o 500 stóp od brzegu. Takowe zniszczenia działy się nietylko w tém jedném miejscu, ale na całém wybrzeżu niziny, jak daleko można było okiem zasięgnąć. Unoszony piasek, po zmniejszeniu się szybkości prądu od chwili wpadnięcia do morza, musiał znowu osiadać i tym sposobem groził zawaleniem wstępu do zatoki, czego téż w Memlu z wielką niespokojnością oczekiwano. Prąd tymczasem był tak silnym, że ława czyli wązka mielizna, tworząca podwodny koniec niziny, i która w razie podniesienia się, przeszkadza większym okrętom, przynajmniéj ciężko obładowanym, wstępować z odnogi do zatoki, raczéj zniżyła się niżeli podniosła.
Pominąwszy smutne położenie, w jakiém się znajdował gospodarz Sandkrugu, toczenie się tych ogromnych mass lodu przedstawiało wspaniały widok. Wielkość tych mass była równie uderzającą jak ich szybkość, z którą prąd ich unosił. Wówczas, kiedy prąd wynosi zwykle tylko trzy stopy, dosięgnął on dwudziestego po południu w środku zatoki szybkości 7,4 stóp na sekundę, a przy brzegu, gdzie tarcie było większém, wynosił 5,8 stóp. Mógł on wprawdzie tylko przez przybliżenie być oznaczonym, gdy podróżni w odpowiedniém miejscu na brzegu brali za podstawę 100 kroków, mających odpowiadać 200 stopom, i za pomocą zegarka oznaczali czas, którego wyraźniéj odznaczające się massy