Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ty zabili Indjanie dwa wielkie węże zwane mapanare, jadowite gady o rudawo czerwonym grzbiecie i białym brzuchu. W chacie zastaliśmy dużo różnych ziół, spaliśmy na nich, gdyż nie można było umocować hamaków, to też mieliśmy trochę strachu. I rzeczywiście znalazła się rano żmija pod skórą jaguara, na której spał jeden z naszych ludzi. Indjanie twierdzą, że gady te, o ile się ich nie drażni, są powolne w ruchach i podchodzą do ludzi, gdyż lubią ciepło ciała. Nad rzeką Magdaleny wpełzł istotnie wielki wąż do łoża jednego z naszych towarzyszy podróży i przespał się wraz z nim, nie czyniąc mu nic złego.
Dnia szóstego maja odbiliśmy od brzegu o świcie, zbadawszy poprzód dno i boki pirogi. Stały się one skutkiem tarcia cieńsze, ale nie popękały. Uznaliśmy tedy, że statek wytrzyma podróż trzystu milową, z biegiem Rio Negro, pod prąd Kasikuiare i znowu z biegiem Orinoka, aż do Angostury. Pimichin, zwany tu cano, czyli potok, ma szerokość Sekwany pod Tuillerjami, ale rosnące w jego korycie drzewa zacieśniają je nieraz do trzydziestu i czterdziestu metrów. Takich wysp drzewnych jest osiemdziesiąt pięć, skutkiem czego podróż trwa dość długo. Przez pięć i pół godzin płynęliśmy wzdłuż zakrętów wąskiej smugi wody, a potem, nareszcie dostaliśmy się na Rio Negro.
Odetchnąłem z ulgą przebywszy tę rozległą sieć wód, gdyż teraz bliższą mi stała się nadzeja dopięcia głównego celu podróży, to jest astronomicznego wyznaczenia tego ramienia Orinoka, które wpada do Rio Negro, a którego istnienie raz po raz podawane było w wątpliwość i to w ciągu całych lat pięćdziesięciu. Przez cały czas podróży wzdłuż lesistych, po-