Strona:PL Aleksander Humboldt - Podróż po rzece Orinoko.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niema tu powolnej przemiany koczownictwa i myśliwstwa w wyższe formy organizacji społecznej. W strefie umiarkowanej, nad Missouri i na wyżynie Meksyku jest Amerykanin strzelcem, w gorących okolicach lesistej Guajany sadzi on wprawdzie manjok, banany i kukurudzę, ale ziemia jest tak rodzajna, iż mały wysiłek pracy nie przywiązuje go do niej. Szczepy tutejsze zmieniają często miejsce pobytu wzdłuż tej samej rzeki. Mieszkaniec pobrzeży Orinoka zabiera trochę ziarna na zasiew i wędrując zakłada swe krótkotrwałe plantacje, czyli conuco, jak Arab, który przenosi namiot i zmienia pastwisko. Mnóstwo zdziczałych roślin uprawnych, znajdywane po lasach, świadczy, iż żyje tu lud rolniczy wprawdzie, ale obyczaje posiada koczownicze. Oczywiście mowy niema o stałych osiedlach, uprawie zboża na większą skalę i większym obszarze, wymagającym wydatniejszej pracy.
Dnia 5 maja ruszyliśmy do naszej pirogi, która nareszcie dotarła do Kano Pimichin. Musieliśmy brnąć przez liczne strumienie pełne żmij wodnych, co wymagało pewnej ostrożności. W lasach Pimichinu drzewa dosięgają również stu dwudziestu stóp wysokości. Zdumiewająca obfitość roślin i różnorodność gatunków rosnących razem jest skutkiem wielkiej rodzajności gleby i nadmiaru wilgoci, tak że soki krążą z żywością nie napotykaną chyba nigdzie indziej na świecie.
Przenocowaliśmy w świeżo opuszczonej chacie, w której beztroska rodzina indyjska zostawiła nawet przybory rybackie, garnki i maty plecione z łyka palmowego i powędrowała kędyś dalej.
Błotniste okolice Javity i Pimichinu są ojczyzną niezliczonych żmij. Przed objęciem opuszczonej cha-