Strona:PL Żeligowski Edward - Jordan (wyd. 1870).pdf/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

By tylko była szlachetną i piękną;
By godną była, by ją wiecznie kochać;
Tak karmić serce uczucia bogactwem.
Lecz najsmutniejszem z żebractwa żebractwem
Jest o wzajemność albo miłość prosić. —
I on to mówił z tak wzniosłą godnością!
Chwytałam, słowa w mej duszy objęcia.
Lecz miłość taką możnaż zwać miłością?

WALERY.

Ach, tak — to wasze przechodzi pojęcia —
Dla serca twego myśl za ciemna trocha.
Lecz to jaśniejsza, że on ciebie kocha?
Nie prawdaż? — i zakończmy na tem.
Wybacz mi, siostro! mam dziwne nałogi:
Strasznie mię nudzą długie dyalogi,
Więc rzecz skończona — ja będę wam swatem,
Drużkiem — czemż jeszcze — marszałkiem wesela!
A na weselu bdzie weselsza Aniela?

(ANIELA całuje WALEREGO. WALERY odchodzi).
ANIELA (sama).

Świętych mych uczuć wysłuchały Nieba —
Jordan mię kocha — nic mi już nie trzeba!
Jakżem szczęśliwa, że rodzice moi
Równie ocenić Jordana umieją!
Do smutnych życia mojego podwoi
Wszedł promień słońca z szczęśliwą nadzieją!