Strona:PL Żeligowski Edward - Jordan (wyd. 1870).pdf/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ANIELA.

Ileż szczęśliwa, gdybym mogła wierzyć,
I żagle wiary swobodnie rozwinąć,
I bez obawy w serce jego płynąć,
I sercem w serce uderzyć!...
Czemuż wątpliwość pajęczą nić snuje?
Czemuż on nie chciał nigdy mi powiedzieć
Tego, co serce takby chciało wiedzieć?
Taki szlachetny! mógłżeby być skryty?
Lub dumny? Czemuż nie chciał swych uczuć ogłosić?
Wiem, że ma serce płomienne — i które
Kochać musi. On mówił, że kocha naturę —
Kwiaty — obłoki —
że kocha kobiety,
Jak najpiękniejsze z kwiatów przyrodzenia,
Jako najwyższe piękności odcienia;
Że miłość tylko jest na ziemi szczęściem —
— A niewzajemność — dodałam — nieszczęściem. —
A on rzekł: kochać byłoby nikczemnie
Dla tego, by nas kochano wzajemnie;
Że sam widok piękności już nas uszczęśliwia;
Że są rozkosze wyższych ducha światów.
Dla czegóż nie prosimy o wzajemność kwiatów,
Ani obłoków, ni gwiazd, ni księżyca,
W których wzrok tonie i duch się — zachwyca?
Gdyby do tej, co kocha, miał proźby zanosić,
O jedno tylko — mówił — chciałby prosić: