Przejdź do zawartości

Strona:PL Żeligowski Edward - Jordan (wyd. 1870).pdf/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz w tej bezdni przechodu widomego świata,
Bez tej osi, na której swoje biegi toczy,
Bez tej władzy, co wszystkie sił kręgi jednoczy,
Jako słońce dzierżące ster planet swych biegu,
Mogłożby bez spoczynku, wytchnienia, noclegu,
Wszystko się kręcić w pozorze bezładu,
Pośród życia rozkoszy, i boleści jadu,
I śród ludzkich ziemskich złości,
Śród tych urągań i niebu i światu?
Mogłożby tak trwać wszystko na łonie ziemskości
Bez wielkiej świętej przystani Sabatu?

Lecz gdzież ta przystań, wypoczynek święty,
W widomych światów obszarze?
Gdzież tej świątyni ogień i ołtarze,
Gdzie mają spocząć stworzenia odmęty?
Gdzież on? W świata widomego ruchu,
W tem przejściu przejść bez końca, w wiecznym wirze przemian,
Niemasz ciszy Sabatu dla ziemi i ziemian?
Jest! Bóg w człowieka uświęcił go duchu.

Patrz — o, cała natura zda się na coś czeka.
Ziemia swą pierś wydęła, by w wielkiem westchnieniu
Alhejskich szczytów w niebo się podniosła,
Jakby tęsknicą pod niebo urosła!