Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednego z naszych profesorów — i za to, żem z białogłową spacerował, dostałem dziesięć odlewanych batów.
W drugim roku mego pobytu w Pakości przysłali nam z domu przed zimą nowe buty; ja swoje dałem podkuć, raz żeby na dłużej wystarczyły, powtóre, że w podkutych butach lepiej się będzie ślizgać i rysunkami na lodzie zadziwiać kolegów; ale pukały niemiłosiernie, co mnie cieszyło, zwłaszcza idąc po korytarzach a zmrokiem po kamieniach z pod butów iskry się pokazywały. Raz wycinając takie szprynce z coraz większym zapałem nie dostrzegłem, że ksiądz lektor idąc za mną, długo mi się przypatrywał; na drugi dzień odebrałem za tę niewinną zabawkę pięć porządnych bizunów.
Nie skończyłbym tak łatwo wszystkich moich smutnych przygód przez ciąg dwuletniego pobytu w Pakości, gdzie dostałem z pewnością kilka tysięcy batów od tych dobrodziejów, którzy mi przez ten czas jednak mniej rozumu do głowy, aniżeli bizunów na skórę wsypali.
Przekonawszy się też o tem moi rodzice podczas wakacyi, postanowili nas stamtąd odebrać i przenieść do Torunia. Tam były już szkoły więcej uorganizowane na sposób wyższej nauki, język łaciński był przedmiotem ważnym, ale nie wykładowym, zastępował go niemiecki. Ja chociaż miałem dopiero lat trzynaście, wystrzeliłem dosyć w górę, a że księża w Pakości oprócz tak znacznej ilości batów, mało mię nauczyli, dostałem się przeto po dwuletnim tam pobycie zale-