Strona:Klemens Junosza - Na chlebie u dzieci.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Na dziady? tu, w Suchowoli!
— A jeżeli wam na ten przykład wstyd, to idźcie do drugiej parafji.
— Na dziady, na dziady, — powtarzał Pypeć bezmyślnie — niedoczekanie twoje, psia wełna! Sam ty dziad jesteś... i drugich dziadami chcesz robić.. Hej! Onufry! posłuchajcie-no Onufry...
— A co?
— Wy skąd tu przyszli?
— Chodziłem na kolońje do jednego człowieka.
— A teraz dokąd idziecie.
— Dokądżeby? do domu.
— Skoro tak, to idźcie se do djabla, psia wełna, i porządnym gospodarzom drogi nie przestępujcie, bo dostaniecie po łbie, aż wam się jasności pokażą.
— Tak?
— A tak...
— Skoro tedy tak, to ja sobie, na ten przykład, idę, a was niech Bóg ratuje, skoro dobre ludzkie słowo nie ma do was przystępu.
Pypeć powlókł się do lasu i zniknął w zaroślach, Onufry zaś skierował się ku domowi.
— Straszny dziad, na ten przykład, — mówił do siebie półgłosem, — całkiem zatracony; już jemu ani dobre słowo, ani rada nie pomoże. Przepadł chłopisko na amen... A był na ten przykład swego czasu, jak się patrzy... Złe go opętało, nic jeno złe. Żebym ja się księdza nie bał, to sprobowałbym jeszcze do starej Walentowej, na ten przykład, która znająca jest kobieta na wszystko i odczynić i zamówić i okadzić