Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przyrzekasz?
— Na co wam moje przyrzeczenie? Powiadam, że zrobię. To jest mój interes.
Weszli na wzgórek i z wysokości jego ujrzeli wioseczkę.
— Co to za wieś, ojcze?
— To jest Trzmiel.
— Nareszcie! ja jestem bardzo kontent, że odpoczniemy już po tej podróży.
— Nogi cię bolą?
— Tak, nogi mnie bolą... i głowa boli.
— Przecież chyba nie od gorąca?... owszem, dziś mamy bardzo przyjemny czas.
— Nie od gorąca mnie głowa boli, tylko od tego, coście mi w nią nakładli. Ja dziś nie będę mógł spać jak należy, choćbym się nawet na świeżem sianie położył i choćby mnie ojciec swoją własną kapotą przykrył.
— Wielkich wygód się tobie zachciewa! Świeżego siana, mojej kapoty... może jeszcze poduszkę dać ci pod głowę?
— Owszem...
— Nie myśl o tem; ja sam jeszcze nie wiem, gdzie będziemy dziś spali, ale to wiem naprzód, że nie będzie wygody w tem spaniu. Pachciarz Mendel da nam gościnność, bo on jest gościnny, ale całe jego mieszkanie to jedna mała stancyjka, a familia jego duża jest.