Strona:Klemens Junosza - Żywota i spraw imć pana Symchy Borucha Kaltkugla ksiąg pięcioro.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I cóż ty robisz w takim wypadku?
— Przystępuję do interesu, jako niby spólnik. Doprawdy, to nie jest zła rzecz.
— Niby ja nie wiem! Bardzo się cieszę, że ci się tak powodzi.
— Spodziewam się, że i wy także nie macie powodu narzekać.
— Nie, tylko zdrowie mi nie bardzo służy. Doktor mi każe co rok jeździć do wód... to kosztuje. Słuchaj, Symcha Boruch, na przyszły rok ty przyjedź z żoną tu; ja też przyjadę i może moje córki przyjadą z mężami. Zrobimy sobie taki zjazd familijny. Mnie będzie to bardzo przyjemnie. Twojej żony już tak dawno nie widziałem... musi być ładna kobieta.
— Bardzo... nie wiem czy w całem mieście znajdzie się druga taka wspaniała żydówka... to dama jest... przekonacie się na przytszły rok, jak tu przyjedziemy. Ona też porzebuje Karlsbadu...
— A cóż ty robisz ze swymi chłopcami?
— Cóż mam robić? prowadzę ich wysoko... praktykują przy mnie, ożenią się bogato... Córki moje, a żebyście zobaczyli moje córki... to też damy, zawsze bardzo wystrojone i bardzo eleganckie. Gdy pokażą się w ogrodzie na spacerze, każdy się za niemi ogląda. O najstarszą starają się już; kilka razy swat przy-