Izbinę nam dadzą we czworaku, krowę wezmą na oborę i na kartofle sto prętów też dadzą.
Ojże dobrze żyć na świecie
Fornalowi u dziedzica,
Bo kiej włóczy to we czwórkę,
A kiej jedzie pali z bicza.
I czy jedzie do kolei,
Czy po drzewo, czy po snopki,
Zawsze mina jego tęga
Pawie pióro ma u czapki.
A kiedy się z panem jedzie,
Szkapy ogień z nozdrzy sieją,
A jak człowiek huknie z bicza
Aż się wszyscy djabli śmieją.
Ej, Franeczku, nie wywołuj ty wilka z lasa, poco masz złe wspominać.
Ja też tak tylko — żeby ci markotno nie było ostać się fornalką...
Stróżką, parobczychą — pastuszką bym była, byle jeno z tobą w kupie mój miły.
Parobczychą to byś nie była.
A to czemu?
Bo ja to nie mam żadnej zdatności do wołów; koń to jest dobre bydle, a przy dobrem bydlęciu, to i człowiekowi milej żyć na świecie.