Strona:Karolina Szaniawska - Na całe życie.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
STRONA 4.

— Czy uwierzysz pani, że to jest fotografja kobiety mającej zaledwie lat dwadzieścia kilka?
— Nie meże być! kobiety lubią czasem odejmować sobie lata...
W tym razie tak nie jest, gdyż znam ją od dzieciństwa i wiem dokładnie datę jej urodzenia.
Felcia wyszła za mąż bardzo młodo i była w tym związku szczęśliwą. Eugenjusz, człowiek zamożny i zacny, lecz trochę zapaleniec, widząc że rodzice wahają się i termin ślubu odwłóczą, wykradł potajemnie dziewczynę i z nią się ożenił.
Bywałem u nich często, bo mnie widok podobnego szczęścia zachwycał i do ożenienia zachęcał, Felcia zaczęła mnie swatać i kto wie czybym się nie zdecydował, lecz znalazł się ktoś bardziej stanowczy a energiczny, i pannę mi zdmuchnięto.
Wkrótce potem Eugenjusz odziedziczył niewielki folwarczek i młoda para wyprowadziła się na wieś.
Słyszałem tylko, że mają dwie córeczki i nieźle im się powodzi.
Upłynęło lat kilka.
Pewnego razu, gdy głodny jak wilk śpieszyłem z biura do restauracji na obiad, głos dobrze mi znajomy odezwał się serdecznym tonem:
— Kochany pan Michał! Ach Boże, co za miłe spotkanie!
Podniosłem oczy — przedemną stała kobieta w mocno podniszczonem ubraniu, trzymając za rękę małą dziewczynkę, o chorobliwie bladej cerze, z pięknemi niebieskiemi oczyma.
Były to oczy Felci w całym dawniejszym blasku, duże, otwarte szeroko, jak gdyby ze zdziwienia,