Strona:Karolina Szaniawska - Kartka z duszy matczynej.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   25   —

Z opowieści Józia wyłoniła się postać przecudnemi urokami zdobna — jedyna córka państwa Krzemińskich — Zosia. Cała w promieniach zeszła do mnie i cała w blaskach, owiana aureolą zachwytów młodej duszy syna mego.
Opiekunka starców i ubogich we wsi, fundatorka ochronki dla dzieci zwykle bez dozoru zostawianych miała głos słodki i „oczy w których serce można zgubić“. Zamiast ręce załamać nad słowem tak namiętnem, spojrzałam uważnie na Józia i nie wątpiłam już... On serce zgubił, lecz zgubiła też swoje Zosia w przecudnej głębi jego źrenic. Kochał i był kochany.
Ale pierwiosnek kwiatów ginie zazwyczaj od mrozu — chłodny powiew życia zabija też pierwiosnki uczuć. Ledwie czasem raz na lat dziesiątek pozwoli jednemu wyrosnąć i w pełni się rozwinąć.
Chłopiec mój pobladł i posmutniał — miał jednak od wieku najmłodszego taką zaciętość w bólu, że nigdy się nie skarżył. Milczał więc i ja przy nim. Chwilami się ożywiał, lecz o nauce tylko mówił, o tej sławie, władzy, sile, jakie ja wymarzyłam dlań w godzinach samotności. Środkami temi miał szczęście swe zdobywać — pozyskać Zosię. Na te podboje wszakże lat mu było trzeba trzech, czterech lub pięciu; chętnieby je oddał, gdyby rodzina panny Krzemińskiej zgodziła się również. O przyzwoleniu rodziny czasem wątpił, a czasem na nie liczył otuchy pełen. Tacy ludzie zacni — ludzie wielkiego ducha!...
Brat wprawdzie unikał rozmowy o siostrze, nie lubił poruszać kwestyi, której rozstrzygnięcie zależało od ojca, wszechwładnego w domu — zrobił się nawet chłodniejszy, rzadko odwiedzał Józia, a gdy przyszedł, bawił chwilę. On byłby pewno inny, gdyby otwarcie, z serca, powiedzieć mu można, Zosia szepnęła na odjezdnem:
— Przeciw woli ojca postawię moją miłość i czekać będę. Mama wie o wszystkiem.
Józio panu Gustawowi słów siostry nie powtórzył, więc też przyjaźń rozluźniała się coraz bardziej, coraz widoczniejsze powstawały w niej wyłomy. Widoczne jednak tylko dla mnie. Miesiące mijały, drugiego roku przeszła już połowa, gdy myśli Józia, jasne dotąd pobladły. Opuściła go wiara w przyszłość, pracował bez zapału poddał się smutkowi. Rozmowy nasze były coraz krótsze, krążące koło przedmiotów obojętnych, urywane czasem w połowie zdania, nienaturalne; jak gdyby obmyślane naprzód.