Strona:Karolina Szaniawska - Babulka.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   42   —

Niby śmiała się, a wzdychała — dzieci patrzyły na nią z osłupieniem. Dziwną była im radość, od której łzy płyną, a płynęły zwolna dużemi kroplami. Nie ocierała ich, gdy z twarzy padały wprost na dziecko, tylko zaczęła się modlić żarliwie.
Chłopczyk zasnął, na podwórku ruch ustał, niebo wyiskrzyło się gwiazdami, a staruszka siedziała i siedziała. Zdaje się, że dziewczynki już przy niej nie było, gdy dźwignąwszy się nareszcie, podążyła w stronę suteren.
Widywałam ją tam później co wieczór przez całe tygodnie, z dzieciakami, z których jedno spało, drugie niby przyszyte do fartucha nie ruszyło się na krok. W mroku wieczornym sprawiała złudzenie krzaczka, którego listki wiatr potrąca i gałązkami kołysze, gdyż siedząc nie odpoczywała ani na chwilę. Kiwała się ciągle to w lewo to w prawo, jednostajnym ruchem zegarowego wachadła. Od czasu do czasu przechylała głowę i wciągała w siebie z zadowoleniem zapach karłowatych roślin. W niedziele i święta zasiadała zaraz w porze poobiedniej, instynktowo szukając tutaj tlenu dla płuc i świeżych barw dla wzroku, który tam w ciemności mgłą zachodził. Ten szmat zieleni był dla niej nietylko przystanią, do której śpieszyła na wypoczynek, lecz symbolem świątyni — ołtarzem prawie. Czyżby i ona wierzyła, że ztąd do nieba jest bliżej i modły łatwiej przedostaną się do Stwórcy?...
Śledziłam sympatyczną trójkę, słuchałam naiwnych rozmów, w których stara przedstawiała się takiem prawie dzieckiem jak wnuczęta — niekiedy rozlegały się piosnki z repertuaru ludowego, potem „Zdrowaśki“ przez dziewczynkę głośno powtarzane „za tych co w czyszcu goreją i za tych co modłów naszych wyglądają, i za nieznanych i za obcych.


∗                                        ∗

Opuściłam Warszawę, aby przez kilka tygodni odetchnąć powietrzem wiejskiego ustronia. Babulka z wnukami przychodziła mi na myśl co wieczór o zwykłej porze, miałam nawet zamiar dowiedzieć się listownie o nią. Cóżby mi jednak powiedziano?... Żyje — byłaby cała informacya, podczas, gdy ja pragnęłam wiedzieć czy zawsze jeszcze niby czcicielka gwiazd modły w obec nich odprawia, czy kołysze dzieci do snu rozmową o kwiatach i wiosce rodzinnej.
Śmiano się z mojej tęsknoty.
Ściśle biorąc niedostawało mi tutaj czegoś w programie wieczoru, dzień kończył się gwarniej i weselej, ale jak gdyby