Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niami słonecznemi, jak gdyby miała boki wyłożone blachą srebrną.
Dowódca korwety J. T. Maston i delegaci klubu puszkarskiego weszli na mostek i badali zdaleka ten przedmiot, rozbijający się o fale morskie.
Wszyscy patrzyli z gorączkową niecierpliwością, lecz nie przemówili słowa. Nikt nie umiałby określić, co się działo wówczas w ich umysłach.
Korweta zbliżyła się do przedmiotu na odległość około 240 sążni.
Cała załoga zadrżała! Flaga była amerykańska.
W tej chwili rozległo się prawdziwe wycie. J. T. Maston upadł na ziemię. Zapomniawszy, iż zamiast ręki prawej, miał przyprawioną sztuczną z żelaza, i tylko cienka czapeczka gutaperkowa okrywała jego czaszkę, uderzył się w głowę silnie, tak, iż zemdlony upadł na ziemię.
Rzucono się ku niemu. Podniesiono go i otrzeźwiono.
— Ah! jacyż my głupcy! jacyż my głupcy! — były to pierwsze słowa sekretarza.
— Cóż się stało? — zawołano.
— Cóż się stało?...
— Mówże pan nareszcie!
— A, niedołęgi, to się stało — zawył se-