Strona:Juliusz Verne - Na około Księżyca.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skończonej przestrzeni morza. Należało wyrzec się już nadziei znalezienia go kiedykolwiek.
Jednakże J. T. Maston nie chciał słyszeć o odjeździe; nie mógł pogodzić się z myślą, aby opuścić te miejsca, nie poznawszy przynajmniej grobu swych przyjaciół. Lecz dowódca Blomsberry nie mógł także upierać się dłużej, i pomimo nalegań i próśb szanownego sekretarza, musiał wydać rozkaz wyruszenia w dalszą drogę.
O godzinie 9 rano, 29 grudnia, Susquehanna skierowawszy się na północo-wschód, płynęła ku zatoce San Francisco.
Była 9-ta z rana. Korweta posuwała się wolno, jakby jej żal było opuszczać miejsce wypadku, gdy majtek dyżurny, siedzący na wysokim maszcie, nagle zawołał:
— Kłoda pod wiatr stoi nam na drodze!
Oficerowie spojrzeli w stronę wskazaną. Przy pomocy lunety poznali, iż przedmiot wskazany był rzeczywiście podobnym do tych kłód drzewa, które ostrzegają o niebezpiecznych przejściach w zatokach lub rzekach. Lecz co było szczególnego w tym razie, iż na stożkowym wierzchołku tej kłody, wystającym na 5 lub 6 stóp nad wodę, powiewała chorągiew. Ta kłoda błyszczała pod promie-