Strona:Jerzy Bandrowski - W płomieniach.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawie połowa książki wypada na okres dwuch miesięcy, materjału do drugiej połowy dostarczył zaledwo jeden tydzień wojny, tak szybko już po sobie wypadki wówczas następowały. Niepodobna mi było utrzymać książkę w tempie dziejowem, albowiem trzymając się go, musiałbym był ku końcowi książki przyśpieszać, aby wreszcie przejść w jakieś chaotyczne „presto“, w pisaniu niemożliwe. A przecież mimo to niewątpliwie niejedną rzecz, godną uwagi i utrwalenia, przepuściłem. Niezawodnie uniknąłbym tęgo, gdybym zadał sobie trud ustalania i porządkowania faktów kronikarskim sposobem, wówczas jednak powstałoby coś w rodzaju „dzieła historycznego“, o którem w danych okolicznościach nawet marzyć nie można było, a które i tak prędzej czy później powstanie, jednakże, nie mówiąc już o tem, że podobna praca obecnie technicznie jest niemożliwa, myśl przeżuwania w dzisiejszych czasach tych dla mnie dawno już przebrzmiałych rzeczy, przykuwanie duszy do pierwszego aktu, a bodaj, czy nie prologu wielkiego i pysznego dramatu dziejowego, to wieczne, niedołężne „kuśtykanie“ za chwilą, gdy dusza wyrywa się naprzód — to mi jest wstrętne i tegobym nie potrafił. Daję to, com widział i przeżył, świeże jeszcze w barwie i smaku, nie robiąc z tego wielkiej historji, lecz — epizod w rodzaju tych, które w tragedjach greckich szybko i gwałtownie opowiadają posłowie.
Zanim jednak powstaną dzieła, pełne dat, dokumentów, cytat z dzienników i innego materjału papierowego, społeczeństwo polskie powinno wiedzieć, jakie to dzieje przechodziła w tych czasach dusza polska, a część tych jej dziejów stanowi to, co myśmy przechodzili w Galicji. Nie kto inny tu cierpiał, łamał się i skręcał w ogniu tortur moralnych i fizycznych, jeno Polak, z pod austrjackiego zaboru wprawdzie, lecz ten sam, co w Warszawie i Poznańskiem, Polak bardzo dobrej woli, gorącej miłości Ojczyzny i wysokiej kultury, choć politycznie mniej może wyrobiony, a niegodnie oszukiwany i wywodzony w pole, powiedziałbym, uwodzony — jak naiwna dziewczyna. Przeżycia te należą do dziejów duszy polskiej i znać je powinno się choćby dlatego, że one to właśnie wzbogacają skarbiec doświadczeń naszych, naszej wiedzy, gamę naszego życia i cierpień. Jest to akord w pieśni.
W okresie, o którym piszę, Galicja była odcięta od Królestwa Polskiego, izolowana. Wpływy austrjackie, szerzone w niej