Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

syknął majster Anielki o żółtej pomarszczonej twarzy ze swego wysokiego stołka. — Dzisiaj policja miała rozpocząć rewizje.
— Kto... kto tutaj mógł być?
Przez całe przedpołudnie pytanie to było na ustach wszystkich. Nikt się nie przyznał.
Gdy Anielka od dwunastej w towarzystwie Basi szła do domu, w pewnej chwili obejrzała się nagle lękliwie. Przed bramą fabryki stał Heniek kulawego skrzypka, otoczony gromadką dzieci. Co mógł im opowiadać? Przecież napewno nic nie widział! Nikogo nie wolno było posądzać. Ach, żeby ten dzień już minął! Żeby w tej fabryce o czemś innem zaczęto mówić!
Basia zupełnie nie zwróciła uwagi na to, że Anielka przez całą drogę milczała. Sama nie przestawała mówić i ani na chwilę nie zmieniała tematu:
— Ale kto? Wiesz, może to Gieńka podłożyła. Dlaczego właśnie ona znalazła ten sznur na oknie? Całkiem możliwe, że to ona. Ja jej tam nie wierzę. Albo... jak myślisz...
Anielka odetchnęła z ulgą, gdy się wreszcie pożegnały. Radość jej mroziły ciągłe zapytania na ten temat. Poprostu nic już prawie z tej radości w serduszku Anielki nie zostało. Zamiast radości zrodziła się teraz na samem dnie duszy niepewność. Czy ktoś wiedział o tem, co uczyniła? Czy postąpiła dobrze? Co będzie dalej?