Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Heniek nagle spłonął rumieńcem, bo sądził, że Anielka chce mu dokuczyć. Piegowaty Zygmunt, który właśnie nadszedł, zaczął się śmiać do rozpuku.
— Tak, piękny parkan, co! Ale to nie Heniek go postawił, tylko Kacper Gałązka. Przecież już z rok chyba kłóci się z ojcem Heńka. Prawda, Heniek, że wasze kury zbyt często odwiedzały Kacpra? Ha, ha, ha! Teraz możesz sobie siedzieć na parkanie i okolicę oglądać! Przyjemny musi być taki widok. I ja muszę kiedyś wleźć na parkan i zajrzeć do izby Kacpra Gałązki. Ha, ha, ha!
Anielce było smutno i przykro. Heniek obrzucił ją gniewnem spojrzeniem. Głupio zrobiła, ale zupełnie tego nie chciała!... Odczuła ulgę, gdy sala fabryczna wypełniała się powoli robotnikami i Heniek dał jej wreszcie spokój. Dzisiaj wyjątkowo tęskniła za suchym warkotem maszyn. Praca rozpoczęła się jak zwykle, a zwój sznurów leżał na swojem dawnem miejscu. Mógł przecież spaść z okna, zawieruszyć się na czas pewien i teraz mógł go znowu ktoś znaleźć. Żeby tylko Magdzia prędko wyzdrowiała i zaczęła do fabryki przychodzić. Wówczas wszystko będzie tak samo pięknie, jak dawniej! Będą mogły znowu śpiewać i grać wieczorami i wszystko ułoży się jak najlepiej!
Myśląc o tem, Anielka znowu poweselała i było jej jakoś lżej na duszy. Śmiała się nawet serdecznie, gdy Basia, pracująca tuż przy niej, zaczęła gderać.
— Czekaj, czekaj! Jutro ci się odwdzięczę! Przez ciebie dzisiaj spóźniłam się do fabryki, ty