Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rała. Teraz, nie zjadłszy śniadania, wybiegła z domu drzwiami od podwórza, owinąwszy jeszcze poprzednio torbę czerwoną chustką, aby sznura nie było widać. Tak, sznur był w torbie, Anielka czuła go pod palcami. Żeby go jeszcze tam położyć! Jakże gorąco tego pragnęła.
Nagle odskoczyła i skryła się za studnią. Drzwi fabryki otworzyły się, wyszedł przez nie stróż nocny na dziedziniec. Rozejrzał się jeszcze kilkakrotnie wokoło i wąską polną ścieżką począł iść w stronę swego domu. Teraz najwyższy czas! pomyślała Anielka.
Na palcach wbiegła na schody. Nikt nie idzie? Byleby nie to! Nikt nie powinien nadejść. Anielka mocno do piersi przyciskała zwój sznurów. A jeżeli już ktoś jest w sali na górze? Jeżeli majster zobaczy ją z tym sznurem! Co wtedy? Anielka przystanęła na chwilę zadyszana. Przecież Magdzi nie zdradzę, choćby się nie wiem co stało. Powiem poprostu, całkiem zwyczajnie: To ja wzięłam sznur!
Mniejsza o to, jeżeli mnie stąd wypędzą. I tak niechętnie chodzę do fabryki... ale... matka! Babcia! Ludzie na wsi! Co wszyscy na to powiedzą?
— Nie! Nie!...
Anielka przycisnęła klamkę. Drzwi sali fabrycznej skrzypnęły. Skrzypnięcie to odezwało się echem na samem dnie serduszka Anielki.
Czyż żaden szmer nie dochodził z sali? Gdzieś z dołu słychać było kroki. Na miłość boską! Uciekać! Prędko! Ale dokąd? Co Magdzia powiedziała? W kącie, na oknie, z którego widać dom państwa!... Tam!... Tak... Teraz... Prędko!