Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Już pięć razy przegrywała tę piosenkę; wczoraj i przedwczoraj. Matka i rodzeństwo nie chcieli tego brzdąkania dłużej słuchać. Anielka nie mogła ich zrozumieć, przecież to było takie piękne!
— Człowiek nie ma ani chwili spokoju, — narzekali.
Dlatego też Anielka nie mogła już sadowić się na stosie drzewa, ani na ławce przed domem. Ale przecież równie wygodnie było na gnojówce! Nikomu się nie przeszkadzało i można było grać, ile dusza zapragnie.
Anielka pośliniła obolałe palce i podniosła główkę. Ach, Wojtek!
— Dzień dobry, Wojteczku! — zawołała radośnie. — Patrzcie, umiem już grać piosenkę o pasterce, Mam wam zagrać? — I zaczęła na nowo od początku swoją piosenkę.
Ko, ko, ko, gdakały białe kury Styków, które właśnie wysypały się z kurnika. Ko, ko, ko, gdakały wciąż głośniej, trzepocząc skrzydełkami i wskakując na kupę nawozu. Kukuryku! piał wspaniały kogut, kukuryku! Do nas należy gnojówka! Nagle otworzyły się wrota obszernej stodoły. Z pobliskiego chlewika wybiegła tłusta maciora z kilku prosiętami na podwórze. Chr, chr! mruknęła i skierowała swe kroki w stronę gnojówki.
— Tralala, — przerwała Anielka swą piosenkę i machnęła ręką, aby odegnać kury. Nawet na gnojówce nie można mieć ani chwili spokoju!
— Ha, ha, ha! — zaśmiał się Wojtek.
— Anielciu, gdzie jesteś? — rozległo się nagle wołanie matki. — Już najwyższy czas, żebyś