Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Wielkie szczęście.

Rodzinna wieś Anielki zdawała się tonąć w powodzi kwiatów. Drzewa i krzewy pokryte były kwieciem, sprawiając wrażenie wielkich różnobarwnych bukietów. Z pól wieczorami płynęła upojna woń, którą Anielka z rozkoszą wdychała. Nigdy jeszcze świat nie był tak piękny! Do piersi przyciskała Anielka jakiś przedmiot owinięty w czerwoną wzorzystą chustkę. Dopiero od wczoraj wiedziała o tem! Wczoraj wieczorem po kolacji matka nagle rzekła do niej:
— Anielciu, możesz jutro rano pójść do nauczyciela do Wólki. Nauczyciel winien mi jest pieniądze za pranie i ma cię zato nauczyć grać na mandolinie.
Jeszcze teraz samo wspomnienie o tem zapierało Anielce oddech w piersi. Mandolina wisiała jak zwykle, w izbie babci, na ścianie przy oknie. Babcia często w niedzielę grała na mandolinie i podśpiewywała, dzieciom jednak nie wolno było mandoliny ruszać. Wyjątkiem pod tym względem