Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapytała: „Pracujecie chętnie?”, kiwając głową, Wojtek wszedł do stajni.
Anielka tymczasem śpiesznie biegła do fabryki. Wesoło jej było dzisiaj na duszy. Leciutko, jak nigdy stąpała po nierównej, poplamionej oliwą podłodze. Nogi nie bolały, jak podczas innych dni. O nie! O wiele, wiele mniej! Nie czuła również nieprzyjemnego zapachu oliwy, gdy śliniła językiem palce. Nic absolutnie! Z takim samym apetytem, jak pierwszego dnia, jadła przyniesiony z domu chleb. Gdy snop słonecznych promieni wpadł przez okno i zatrzymał się tuż przy Anielce, dziewczynka zaśmiała się radośnie, witając złocisty blask. To do niej te słoneczne promienie zajrzały! Tuż pod maszyną słońce znaczyło się na podłodze jasną plamą. Dzisiaj szczególnie pięknie ta plama wyglądała. Anielka wyciągnęła ukradkiem z kieszeni swoje trzy laleczki z waty, rozesłała na podłodze kawałek jedwabiu z czepka babci i usadowiła laleczki na słońcu. Nikt ich nie dostrzeże z poza maszyny. Teraz mają świetnie! Niech one chociaż się cieszą! Anielka czuła radość niemal w każdym mięśniu. Skakała przy maszynie tam i napowrót. Przecież była teraz matką, więc musiała pracować. Dzieciom niech będzie dobrze! Siedziały tam na zielonej łące, opalały się i przysłuchiwały śpiewowi ptasząt. Anielka nie mogła im się napatrzeć. Cudownie było im tutaj, na słońcu! Gdy Magdzia w pewnej chwili przeszła obok Anielki, ta schwyciła ją za rękaw i szepnęła coś do ucha. Magdzia pochyliła się i oczy jej zabłysły.