Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dzień dobry, Wojteczku!
— Co, już wstałaś? Boże święty, a ja dzisiaj zaspałem!
Obydwiema rękami nabrał Wojtek wody z kubła, opryskał nią twarz i spojrzał nagle na Anielkę wesołym wzrokiem dawnego, przyjaźnie uśmiechniętego Wojtka.
— Zimna woda dobrze robi! Nie idziesz do fabryki?
— Idę, idę! Dzisiaj będzie wypłata! — zawołała pośpiesznie Anielka. Oczy jej przytem zajaśniały takim blaskiem, że Wojtek mimowoli zawołał:
— Ach! O to ci idzie! A może nie zapłacą?
— Zapłacą, zapłacą! — skinęła Anielka główką. — Pokażę wam pieniądze wieczorem! O, żeby już ten wieczór był jak najprędzej!
— Ja tam wolę, żeby dzień był jak najdłuższy, — zaśmiał się Wojtek. — Muszę jeszcze zaorać kawałek łąki za stodołą i...
— A chętnie pracujecie? — przerwała mu nagle Anielka.
Tym razem Wojtek zrobił zdziwione oczy.
— Ja myślę. Nudziłby się człowiek bez roboty! Słyszysz, bułanek już niepokoi się w stajni! Poznaje mój głos. Ale myślę, że i ty już musisz iść, Anielciu, bo spóźnisz się na wypłatę.
— Nie, nie! — zaśmiała się Anielka wesoło. — Dowidzenia, Wojteczku! Wieczorem pokażę wam pieniądze, dobrze?
Wojtek jeszcze przez chwilę stał przed stajnią. Musiał przecież popatrzeć na Anielkę. Jak to ona