Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

też we wsi przezwano ją Wściekliczką, Wściekliczką w siedmiu spódnicach! Gdy szła obładowana swojemi towarami, gromada dzieciaków biegła zawsze za nią, Liczyły dzieci jej kolorowe spódnice, chichotały i pękały ze śmiechu, gdy kobiecinka mówiła „wściekle”. Czasami Wściekliczka siadała na kamieniu przydrożnym i któregoś z chłopców posyłała do sklepiku:
— Przynieś mi za dwa grosze tabaki.
A Józek Wojciechów! Cóż ten chłopak narobił!
— Byliście u Wojciechów? — pytały ubawione dzieci.
Wściekliczka skinęła głową.
— Będziecie mogli tam dzisiaj przenocować, — dorzucił mały synek szewca. — Józek chyba ucieknie na siano ze strachu.
— Ach, na siano! — śmiały się dzieci. Ale Józek, to spryciarz. Ubawił wszystkich.
— Dobry wieczór, — pozdrawiała znowu Wściekliczka wieśniaków.
Anielka spojrzała jej prosto w twarz. Twarz ta była nie taka, jak twarze innych kobiet, zawsze uśmiechnięta. Wściekliczce musiało się dobrze powodzić, pomyślała Anielka. Nic dziwnego, jak się tak ciągle wędruje z miejsca na miejsce. Gdy dorosnę, będę też sprzedawała towary, ale w innej wiosce. Powiem dzisiaj o tem Magdzi. Anielka podskoczyła. Z nieba spoglądała już na nią pierwsza gwiazdka, jednak na dachu pobliskiej chatki wciąż jeszcze siedział kos i gwizdał.