Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Wczesnym rankiem.

Anielka śniła o łące pełnej pierwiosnków. Takich pięknych, takich złocistych pierwiosnków nigdy jeszcze w swojem życiu nie widziała. Ale co to wszystko znaczy? Co chwilę ktoś trącał ją w ramię, jakby chciał jej coś powiedzieć. Teraz znowu! Z zaciekawieniem otworzyła oczy. O, Boże, zniknęły cudne pierwiosnki! Przy łóżku Anielki stała matka, szepcząc:
— Wstawaj, już piąta!
Ach, musi przecież iść do fabryki! Jezus Marja! Ociężale opadły jej powieki i zaraz po chwili znalazła się już na białym pięknym koniu.
— Anielciu! Anielciu! — usłyszała znowu głos matki. — Wstawaj! Już najwyższa pora!
Anielka przeciągnęła się, otworzyła oczy i poczęła szukać po izbie czegoś, coby ją uradować mogło, coby jej kazało wstać... Znalazła. Dostrzegła na stole dużą kromkę chleba, już przygotowaną. Teraz była znowu sobą! Teraz z ochotą wstanie! Jeszcze półsenna poczęła się ubierać.