Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ściowe zamknąć? Jakto? Przecież były otwarte naoścież. Babcia stanęła w progu i wyjrzała. Przed domem w blasku księżyca dostrzegła nagle Anielkę, ubraną zupełnie, wznoszącą ramiona ku niebu i szepczącą jakieś niewyraźne słowa. Twarzyczka dziewczynki była blada, a ręce jej drżały. W piersi babci serce zamarło z przerażenia.
— Anielciu! Anielciu! — zawołała. Potem obudziła matkę i obydwie zabrały przerażoną dziewczynkę na górę.
Mała lampeczka w izbie babci płonęła tej nocy aż do rana. Na krawędzi łóżka staruszki siedziała matka Anielki, słuchając tego, co babcia mówiła i nie mogąc pojąć, dlaczego Anielka tak źle się czuje w fabryce. To wszystko było zbyt trudne do zrozumienia. Ale tym razem babcia się upierała.
— Nie pójdzie tam więcej, — mówiła, — tęsknota ją na węgiel spali. Musimy dziecku pomóc. To byłby grzech, Basiu, śmiertelny grzech.
Z bolesnym wyrazem twarzy wstała babcia nazajutrz, ubrała się odświętnie i poszła do właściciela fabryki. Długo trwała ta rozmowa. Najprzód słychać było podniesiony głos męski, a potem już tylko cichszy, drżący niego głos babci, wyrzucający z siebie potok wyraźnych słów. I przyszło zrozumienie na starego srogiego pana, zrozumiał, że Anielka jest inna, niż wszystkie dziewczynki i przyznał babci słuszność. Jeżeli Anielka nie chce dalej pracować w fabryce, to on, właściciel fabryki nie ma zamiaru w niczem jej przeszkadzać. Niech sobie Anielka szuka innego zajęcia.