Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Triumfująca, lecz zmęczona wróciła babcia po tej rozmowie do domu. Parę kwiatków zerwała po drodze, lecz kolana uginały się pod nią... Była to jej ostatnia wyprawa.
Tego samego wieczoru, kiedy ojciec Magdzi wraz ze swą żoną przyjechał do wsi, babcia przywołała Anielkę do swego łóżka.
— Anielciu, — rzekła, ściskając w swych pomarszczonych dłoniach drobne ręce dziewczynki, — od przyszłego miesiąca nie będziesz już chodzić do fabryki. Matka się zgodziła i właściciel fabryki również. Teraz trzeba coś poszukać dla ciebie.
Policzki Anielki poczęły się powoli rumienić, a oczy jej zabłysły.
— Babciu! — zawołała z głębi serca radośnie, ukryła twarz w kołdrze staruszki, i śmiała się, i płakała, i głaskała ręce babki, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko było prawdą.
Od tego wieczoru w sercu starej kobiety pozostał jasny płomień radości. Płomień ten przyświecał jej podczas ostatnich przedśmiertnych godzin. Nikt nie widział, jak umierała, ale gdy matka Anielki pewnego ranka weszła do izby, dostrzegła spłoszoną jaskółkę, która na jej widok prędziutko wyfrunęła przez okno. Babcia leżała cicho i spokojnie na swojem łóżku. Oczy jej były zamknięte nazawsze.