Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zabroniła jej surowo tak często odwiedzać Magdzię.
— Przecież Magdzia jest śmiertelnie chora, — mówiła, — a ty musisz być zdrowa.
Wówczas radość i słońce przygasły w duszyczce Anielki. Dopiero dzisiaj zorjentowała się, że matka miała słuszność. Ale wobec tego, co jej więcej w życiu zostało?
Dni i tygodnie, które mijały, były dla Anielki jedną szarą pustką. Szła do fabryki, spełniała swoją pracę i wracała do domu, jak automat. Swoją potężną kromkę chleba przeważnie przynosiła z powrotem do domu. Oczy Anielki przygasły, z policzków zniknął rumieniec. Przez kilka dni dzieci nie mogły przychodzić na obiad do domu, bo coraz większy śnieg padał. Anielka nawet herbaty nie piła, którą sobie z domu zabierała, nie jadła również chleba z konfiturami, którym ją zawsze częstowała Kasia Stelmachówna. Raz nawet, gdy wieczorem wracała do domu, musiała na chwilę usiąść i wkrótce była cala biała od śniegu. Na szczęście Wojtek szedł tą samą drogą i zmusił Anielkę, aby razem z nim poszła. Jakże się jednak zdziwił, gdy ujrzał wyraz jej oczu. Ten bolesny wyraz zapadł głęboko do serca Wojtkowi. Kto mógłby temu dziecku pomóc?
Gdy cała wieś szykowała się do Zapustów, Anielka zupełnie nie brała w tem udziału, spoglądając na wszystkich roześmianych ludzi bez odrobiny zaciekawienia. Tym razem w dniu Zapustów, wywieziono na wózku Kacpra Gałązkę. Stary Tomasz przygrywał na skrzypeczkach, wszyscy śpiewali i wesoło jechał orszak zapustny przez wieś.