Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogłyśmy fruwać, ty i ja! Spójrz, poruszałyśmy tak ramionami i fruwałyśmy w powietrzu, jedna przy drugiej. Poleciałyśmy razem do pięknej krainy. Powiadam ci, było tam mnóstwo kolorowych ptaków i kwiatów, wszędzie kwiaty dokoła. Leciałyśmy bardzo wolniutko, a było szalenie gorąco i pięknie... Potem znalazłyśmy się na wierzchołku góry i usiadłyśmy na łące. Nagle zjawił się przed nami majster i zaczął krzyczeć, że już najwyższy czas, żebyśmy poszły do fabryki. Myśmy jednak nie poszły, tylko pofrunęłyśmy. Majster szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, bo on przecież nie umiał fruwać. Biedak, nie wiedział nawet, jak to się robi. Nie masz pojęcia, Magdziu, jaki to był piękny sen! Pofrunęłyśmy do słońca, coraz wyżej i wyżej... spójrz, o tak... tak...
Anielka wstała i ze wzrokiem utkwionym w przestrzeni, niby we śnie, poczęła poruszać ramionami.
— Magdziu, — wyszeptała po chwili, — powiedz, czy chciałabyś...
Ale Magdzia milczała. Z bladym uśmieszkiem na wychudłej twarzy leżała na pościeli, a oczy miała zamknięte.
Wówczas Anielkę opanował przemożny strach.
— Magdziu! — zawołała. — Dobrej nocy, Magdziu! — i zwróciła się ku drzwiom, a potem raz jeszcze: — Magdziu... dobranoc... Magdziu...
Zdawało się Anielce, że istotnie ma skrzydła u ramion, ale w ostatniej chwili skrzydła obwisły i nie mogła ich już rozpostrzeć. Gdy wróciła do domu, matka spojrzała na nią z niezadowoleniem.