Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pod ciepłą kołderką ze śniegu, znowu tylko na jedną krótką godzinę.
Tam w dole, w przędzalni płonęło światło, jakby ustępowanie starego roku nie przeszkadzała w pracy. Światło płonęło! Nawet w dzień Sylwestra trzeba pracować! Ale dzisiaj ta praca była całkiem inna, spełniano ją tylko jako coś pobocznego. Dzisiaj ludzie pragnęli się śmiać, żartować i śpiewać. Nie napróżno był Sylwester!
Anielka i Basia przystroiły wysoki stołek swego majstra czerwonemi płonącemi różami z bibułki. Na poprzecznej desce maszyny ustawiły tort, przybrany figielkami z cukru. Jasnowłosa Gieńka napisała jeszcze karteczkę, którą położyła na swoim torcie.
— Z powinszowaniem Nowego Roku, — przeczytał Heniek kulawego skrzypka i wybuchnął głośnym śmiechem.
Wogóle w sali fabrycznej panowała wesołość.
Gdy wreszcie majstrowie się ukazali, jeden za drugim, poczęli się uśmiechać, dziękować i sadowić się na swych stołkach przybranych bibułkowemi różami; Anielka miała nawet wrażenie, że pożółkła twarz jej majstra była dzisiaj jakaś jaśniejsza, jakaś przyjazna nawet. Tak, istotnie! Majster śmiał się i żartował z robotnikami. I podczas, gdy maszyny warkotały, a robotnicy nucili zcicha, majster również poruszać począł wargami i przyłączył się do pieśni, jak ptak, zmęczony długotrwałą zimą. Anielka nie mogła wzroku od niego oderwać. Takie to wszystko dookoła było dziwne. Czyż to była ta sama fabryka, co wczoraj i przedwczoraj?