Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wolniutko przełożyła chleb do prawej kieszeni. W drugiej muszą być jakieś szmatki i kawałek kolorowego jedwabiu od Elżuni sklepikarza Anielka otworzyła oczy ze zdziwieniem. Acha! Matka musiała wyprzątnąć kieszenie, zanim jej chleb włożyła. Na samem dnie leżała tylko wykrochmalona czysta chustka do nosa. Szkoda tego jedwabiu!
— Mam tu kawałek sznurka! — usłyszała nagle Anielka głos Basi. — To też będzie dobre. Uklęknij, Anielciu, a ja ci zrobię warkocz!
Jakób Brzózka wsunął ręce w kieszenie spodni i począł trząść się ze śmiechu. Niesforne loki Anielki wymykały się z pod szpagatu, zwijając się napowrót w pierścienie i w żaden sposób nie można ich było ułożyć.
— Masz dzikie włosy, — westchnęła Basia. — Spójrz, u mnie wszystkie leżą porządnie! Babcia nasmarowała mi je jeszcze masłem. I tobie by się to przydało. Ale musimy już iść.
Jakób Brzózka przez całą drogę nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Warkoczyk Anielki sterczał w górę i pochylał się to w jedną, to w drugą stronę w miarę jej ruchów. Chyba żadna dziewczyna w fabryce nie miała takiej fryzury. Dopiero otworzą oczy!
— Wiesz co, jak się pilnie pracuje, to nasz majster nie jest taki zły, — uspokajała Anielkę Basia. — Pozatem zarabia się przecież sześćdziesiąt groszy dziennie. Ją od dzisiaj będę dostawała sześćdziesiąt pięć. Jestem już nakładaczką.
Czyż to sen? Anielka Lipkówna będzie też kiedyś nakładaczką w przędzalni! Naprawdę tuż