Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy ktoś przyszedł? Anielka wysunęła głowę przez szparę w drzwiach.
Podwórzem w stronę stajni szedł pastuch w okrągłej czapeczce na głowie. Za nim postępował starszy jegomość, niosąc dwie gomułki sera.
— Chodź, przywitaj się, to wuj Jakób, — rzekła wujenka, całując serdecznie syna.
Anielka przyjrzała mu się ze zdziwieniem. Wuj nie był jeszcze stary, miał twarz rumianą i barczyste ramiona. Podał wujence ser i jakieś zawiniątko w kawałku gałganka.
— Przyniosłem szmalec, — powiedział.
Anielka wybuchnęła śmiechem. Szmalec! Przecież to było masło! Ale tutaj, w Krzywicy masło nazywano szmalcem. Anielka nauczyła się jeszcze jednego słowa: warzenie!
Gdy wujenka wyjęła ze skrzyni wielki garnek konfitur, zwróciła się do Anielki:
— Zjedz trochę warzenia, mamy tego dużo.
Anielka usiłowała zapamiętać to słowo.
Kazano jej pójść z wujem Jakóbem do sąsiedniej chaty, w której mieszkał i w której mieszkało dziewięcioro jego dzieci. Przez całą drogę Anielka przyglądała się wujowi. Gdy się śmiał, widziała białe piękne jego zęby. Zresztą wuj Jakób śmiał się przez cały czas i co chwilę głaskał Anięlkę po włosach. Sąsiednia chata posiadała własną stajnię i stodołę. Czy to wszystko należało do wuja Jakóba? Gdy Anielka weszła do izby ze wszystkich kątów podbiegli do niej ogorzali chłopcy i dziewczynki, o czarnych wesołych oczach i rumianych policzkach. Były to dzieci wuja Jakóba. Teraz śmiejąc