Strona:Janina Zawisza-Krasucka - Anielka pracuje.pdf/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i ubranie. Słońce zdawało się uśmiechać do niej. Wszystko jaśniało i śmiało się.
Tak samo, jak Wojtek, wybiegła Anielka na podwórze do studni. Po drodze spotkała wujenkę. Wujenka miała tak samo pomarszczoną twarz, jak babcia, nosiła taki sam czepek i chodziła zawsze boso. Zresztą wszyscy tu boso chodzili. Anielka też śpiesznie zdjęła buciki. Trzeba będzie kury wygnać z izby. Niełatwo się było z tem uporać, bo kury poczęły wskakiwać na stół i omal nie wpadły do dzbanka z mlekiem. Mleko to było przygotowane na śniadanie, a oprócz niego był świeżo upieczony chleb i żółciutkie masło. Wreszcie kury wyszły na powietrze i poczęły spacerować tam i napowrót przed domem. Jedno małe kurczątko jadło nawet okruszynki chleba z ręki Anielce.
— Młodziutkie jeszcze, — rzekła wujenka, — jak będzie starsze, to zmądrzeje. Zajrzyj pod ławkę, Anielciu, może tam któraś zniosła jajko.
— Nie, ani jednego niema.
Anielka siedziała na ziemi. Jakie to śmieszne, że kury mieszkały w izbie. Przebywały tutaj przez całą zimę, podczas dnia także i mogły przyglądać się wszystkiemu, co ludzie robili. Zabawne! Może od czasu do czasu podczas mrozu wychodziły z pod ławki i spacerowały dokoła kaflowego pieca. Anielka odwróciła się. Ach, a jaki piec był zabawny! Na każdym kaflu nalepiony był jakiś obrazek wycięty ze starej książki. Nagle Anielka poczęła nasłuchiwać. Z podwórza dobiegły jej uszu wesołe okrzyki. Teraz znowu! Któż to mógł być?